Obraz złotej madonny inicjuje nowy cykl na blogu, w którym przyjrzymy się subiektywnemu wyborowi dzieł sztuki - wraz z krótkim komentarzem. W tym odcinku prezentuję obraz pochodzący z albumu z reprodukcjami malarstwa, który obecnie przekładam (z języka czeskiego) na własny użytek (lecz w kolejnych epizodach mogą tu również trafić dzieła sztuki z innych źródeł).
Wybrałem dla czytelników obraz czarno-złotej Madonny, ponieważ w książce został zaprezentowany jedynie częściowo (detal powyżej) - a opis średnio dotyczył samego obrazu (text poniżej). Skłoniło mnie to do odszukania całego dzieła (w komentarzu) i przeanalizowania tej kompozycji oraz odbycia niewielkiego śledztwa co do jego losów. Czasami podróż dzieł sztuki - ich droga od sztalugi do kolejnych expozycji (a potem znanych kolekcji) - wiele mówią nie tylko o ich twórcach czy patronach, lecz także sporo o czasach minionych (z jej umysłowością, estetyką i wrażliwością włącznie). A zatem zapraszam do wirtualnej galerii.
-
GALERIE SVĚTOVÉHO MALÍŘSTVÍ / THE WORLD’S GREATEST ART
Dzieło zbiorowe, Flame Tree Publishing 2004 (oryg.) – Rebo productions 2006 (wyd. czeskie)
S. 22
Cimabue, Giovanni
Anioły z obrazu ołtarza bazyliki Świętej Trójcy, 1280-1290 / Basilica di Santa Trinita
Galleria degli Uffizi, Florencja / Bridgeman Art Library
Cimabue jest pseudonimem malarza Cenni dei Pepi, urodzonego około roku 1240 we Florencji. Swoją karierę zaczął od naśladowania dominującego w tym czasie stylu bizantyjskiego, wkrótce jednak wytworzył własny, który mu zapewnił tytuł „ojca włoskiego malarstwa”. Kierunek włoskiego malarstwa istniał zapewne już wcześniej, jednak Cimabue stał się na tyle wyróżniającym artystą swojego pokolenia, że dla swoich naśladowców stanowił uznany wzór. Jego sławie przysłużył się przed wszystkim wielki obraz z ołtarza kaplicy rodziny Rucellich w kościele Santa Maria Novella we Florencji; który jak się później jednak okazało, został namalowany przez Duccia. Do jego potwierdzonego dorobku zalicza się freski w kościele Świętego Franciszka z Asyżu oraz całe mnóstwo madonn. Był poprzednikiem Giotta, którego rzekomo odkrył jako dziesięcioletniego pastuszka, rozpoznając jego zdolności artystyczne.
NURT
Szkoła florencka
INNE DZIEŁA
Święty Jan (katedra w Pizie)
WPŁYWY
Bizantyjskie, romańskie
Cimabue
urodzony około roku 1240 w Pizie (w książce >błąd< "we Florencji")
Malował we Florencji
Zmarł około roku 1302 we Florencji
---
JESTEM NIEZALEŻNYM TWÓRCĄ, WSPIERAJ MNIE I SYPNIJ GROSZEM:
KOMENTARZ
Próbując tłumaczyć pseudo Cimabue nadane Cenniemu di Pepi (występuje też jako Cenni Pepo), można łatwo paść ofiarą dowcipu. Idąc za zasadą, że xywki są raczej nadawane niż wybierane (więc raczej: złośliwe i filuterne, niż wzniosłe i godne), można by odczytać przezwisko Cenniego jako „serdelek” (Cima = sznur, lina; bue = szynka, wędlina). Co jest o tyle zabawne, że sztych Vasariego, przedstawiający portret Cenni z profila, ukazuje człowieka dość jednak chudego - jeśli nawet nie kostycznego (do którego bardziej pasuje określenie Pepo, czyli pieprz). Możliwe więc, że Giovanniemu nadano przezwisko szyderczo (bo chudzinka) lub też istniał szczegół w jego fizjonomii/apetytu, o którym nie wiemy (np. czaszka łysa jak serdelek, lub wielki smak na wędliny). Jaka więc by nie była prawdziwa geneza pseudonimu – można chyba przyjąć, że dobry serdel nie może się obyć bez doprawiającego pieprzu. Tyle w kwestii artysty, wprowadźmy na scenę samo dzieło:
Obraz na stronie 23 książki, ilustrujący twórczość Cenni Pepo to jedynie fragment obrazu "Maestá di Santa Trinita", znanego jako 'Tronująca Madonna' (tempera na desce, o wymiarach 385 x 223 cm, format pięciokątu). Dwie postacie aniołów pochodzą z prawej strony obrazu - na której zajmują się podtrzymywaniem bogato inkrustowanego tronu madonny; którego architektoniczna forma stanowi oś kompozycji i symetrycznie dzieli deskę na sekcje (nawiązując zapewne do podziałów bizantyjskich ikon, lub będąc ich echem). Obraz nosi wszelkie cechy malarstwa włoskiego duocenta – ciążenie stylowania bizantyjskiego jest wyraźne (i w ogóle i w szczególe). Niemniej jednak dość lotne są skrzydła tychże aniołów. Piórom udało się wyzwolić od ostrego, rysunkowego wykończenia (z użyciem kresek), a ich gradientowy kolorunek rozświetla je i przydaje wrażenie nadprzyrodzonej niesamowitości.
Obraz ten początkowo znajdował się w głównym
ołtarzu bazyliki Świętej Trójcy we Florencji - jednak w quattrocento został zdetronizowany przez "Trójcę"
autorstwa Alesso Baldovinettiego - i przyszło mu tronować jedynie w jednej z bocznych
kaplic. Trudno dociekać, czy gospodarzom uświęconego przybytku zwyczajnie
się opatrzył (zmiana dekoracji) - czy może nie mogli się doszukać w nim tytułowej trójcy (lub też
owa 'troistość' dzieła okazała się niewystarczająca). Być może następcy zamawiających
obraz zidentyfikowali siebie (czy też zaczęli się z nimi utożsamiać), jako brodate postacie
płci męskiej (prorocy) - umieszczone 'pod' tronem. Co mogłoby, delikatnie mówiąc, nie
odpowiadać zapewne ich ambicjom. Czyżby więc pokora zamawiających obraz została odebrana jako
szyderczy żart lub nazbyt surowe napomnienie? Jakkolwiek traktować te
spekulacje - obraz ołtarza zapełniają następnie postacie typu męskiego. Natomiast 'Tronująca'
zniknęła następnie całkowicie z wnętrza kościoła, przesunięta do zabudowań
klasztornych – gdzie ozłacała najprawdopodobniej pomieszczenie ambulatorium. Może w
surowszych murach klasztoru ostał się jeszcze dystans i poczucie humoru, lub też
raczej resztki szacunku dla pierwotnej idei. Dzieło ostatecznie trafiło do Uffizi w
roku 1919, gdzie madonna w czarnej szacie i na złotym tronie współtworzy
triumwirat sali numer dwa (Cimabue – Duccio – Giotto). Maestá znaczy bowiem majestat, historia okazała się więc w tym przypadku najrozsądniejszym arbitrem.
Cimabue tworzył madonny nieodrodnie osadzone w kanonie średniowiecza, jednak ma także na koncie dzieło niejako wywrotowe – postać Świętego Franciszka z Asyżu, w pierwszym bodaj od tysiąca lat (!) ujęciu realistycznym (w dodatku jest to portret wyobrażony). Ciekawe, czy tym właśnie manifestem "Serdelek" wskazał artystyczną drogę Giottcie - czy raczej samemu podążył za wskazaniem wychowanka?
Komentarze
Prześlij komentarz